Znowu pełno przeciągania, a z wątki Saula nic nie wynika. Za to numer z butami wszystko nadrabia. Schemat odcinka jak z Breaking Bad tzn na początku dziwna scena, a na końcu wszystko się wyjaśnia. Szkoda, że aktorzy tacy podstarzali.
Podobała mi się początkowa scena i to jak powiązała się z całym odcinkiem. Te wysmagane wiatrem i słońcem tenisówki, przesitowany kulami znak drogowy; ciężarówka Los Pollos Hermanos. Ale za nim to … To mamy Mike rzucającego tenisówkami, nietknięty znak i Regalos Helados.
Trzeba przyznać – gdybym to ja rzucała tymi tenisówkami to pewnie potrwałoby to cały odcinek :D Akcja wysokiego ryzyka, ale nie po to uczono nas jaki z Mike’a jest McGayver, żeby teraz ktoś płakał „a co jakby nie trafił?” – przecież to wojenny snajper. „A co jak się ciężarówka nie tam zatrzyma?” – takie przerzuty i postoje są dopięte na ostatni guzik. Wszystko chodzi jak w zegarku, pewnie nawet siku i kupę robią zgodnie z harmonogramem.
Bardziej niż czepialstwo włącza mi się zacieranie rączek na to, co nadchodzi. W następnym odcinku wraca Nacho i jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że już pracuje dla Gusa. Bo skąd ten skurczybyk wszystko wiedział o beefie Mike’a z Salamancą? Łącznie z wku*wem Mike’a za śmierć dobrego Samarytanina? Mina Mike’a jak Gus mu wszystko opowiedział :D „WTF, ten kolo wie wszystko!”
A skoro taka wpadka to czyżby DEA? Hank? Gomie? Tydzień temu camego Victora. Teraz Tyrus pokazał plecy. Czekam więc na DEA duo i suche żarty Hanka.
Jimmy.
O dziwo, Chuck wciąż myśli, że robi dobrze. Ale jak patrzyłam na jego reakcję, kiedy Jimmy sprzedał cały monolog o umieraniu w samotności, to miałam wrażenie, że to Chucka dotarło, że „hej, Jimmy chyba też ma uczucia!”. I próbuje załagadzać sytuację. Że niby tylko strata licencji itd. (Bo wciąż uważa Jimmy’ego z licencją za szympansa z karabinem.) Trochę nawet ciężko nie przyznawać mu racji. Przecież wiemy, jak Jimmy skończy. Cała mowa o szukaniu własnej drogi jednak mija się z celem, bo Jimmy znalazł swoją drogę, ale Chuck zamiast mu pomagać (jak twierdził), to robił wszystko, by go dopaść. Slippin Chucky :D
Ciekawe powstają teorie co do losu Chucka. I jeśli się sprawdzą to będzie brutalnie :(
Ale za wywalenie Ernesto z roboty nawet ja napiszę#F*ckChuck!
Kiedy Jimmy usłyszał, że jego oskarżyciel będzie „Tough, but fair” pomyślałam „Tuco?!”. I teraz chcę serialu w AU o Tuco, który zostaje prawnikiem :D
Kim – jej poranek! Fajnie było zobaczyć, że jest też tylko człowiekiem i jednak bywa rozczochrana. Wciąż dzielnie przy Jimmy’m. Tu już nawet nie chodzi o sprawę Mesa Verde. Taśma jest zniszczona. Kim ich nie straci. Ona kurde, chyba naprawdę kocha tego gościa.
Całość zmierza do bitwy sądowej. Jimmy prawdopodobnie podważy zdrowie psychiczne brata. Hamlin wyraźnie ma dość Chucka i jego odpałów. Nie zaryzykuje bitwy i straty w oczach branży. Jimmy podeprze to wszystko panią doktor, która też poddawała w wątpliwość chorobę starszego McGilla. Hamlin pójdzie na ugodę – zamykamy Chucka z szpitalu dla obłąkanych, ale Jimmy nie może praktykować pod nazwiskiem McGill. I jesteśmy praktycznie krok od Saula Goodmana.
Dobrze Chuck zrobił wywalając murzynka. Nie wiem jak można byłoby dalej zatrudniać osobę, która okłamuje szefa. Właśnie przez tą jego dwulicowość Jimmy dał się złapać na numer Chucka.
Chuck nigdy nie chciał całkowicie zniszczyć Jimmiego. Po prostu od początku przeszkadzału mu, że taki łobuz dorobił się stanowiska adwokata. Motywacja Chucka nie jest w porządku, jednak cel dania nauczki Jimmowi jak najbardziej popieram. Do Jimmiego oczywiście nic nie dociera.
Kim kompletna idiotka. Może nie jest aż taką idiotką żeby wierzyć Jimmowi, ale daje sobie wmawiać te wszystkie kłamstwa i udaje że to prawda. Nie wiem co musiałby jeszcze wywinąć Jim żeby do Kim coś dotarło, a coś na pewno grubego wywinie bo Kim nie ma w Breaking Bad. (Mam nadzieje ze zginie :))
Przecież sęk w tym, że Kim kocha James'a, więc trudno, żeby patrzyła na niego totalnie trzeźwym okiem. Raczej to ludzie jest, że jak się do kogoś żywi uczucia, na wiele rzeczy patrzy się przez palce. Poza tym to, że Jimmy pozamieniał cyferki, było z korzyścią dla Kim, a wiadomo jak zależało jej na sprawie Mesa Verde. Trudno, żeby miała do niego jakieś wielkie pretensje, skoro sama nie wycofała się z tej sprawy, co też można uznać za nieetyczne.
Kim doskonale wie co zrobił Jimmi,przyzwyczaiła się do Jimmiego i jego stylu bycia. Ale Kim jest trochę "zimna", zauważcie że tyle odcinków za nami, czasem śpią razem ale nigdy nie było żadnej namiętnej sceny. Dla Kim najważniejsza jest kariera i jeśli "koszta ukryte" będą za duże po prostu odpuści sobie Jimmiego i całe ABQ - tak obstawiam. To mogłoby być nawet dobre rozwiązanie i pozwolić na rozwój wątku w trzecim-ostatnim wcieleniu Jimmiego. Panowie scenarzyści na pewno czytacie polskie forum - przemyślcie to ;)
No właśnie, Hank! Ja też czekam na jego powrót, skoro już DEA się pokazało.
Ale muszę przyznać, że tempo siadło. Odcinek trzeci lekko mnie zawiódł.
Myślałem, że Gus będzie chciał zwerbować Mike'a, a on mu tylko powiedział 'chcesz to napadaj na te ciężarówki, ale wujka Hectora na razie zostaw'. Ale zmierzają do współpracy, co mnie bardzo cieszy, bo czas najwyższy.
Pod koniec pierwszego sezonu usprawiedliwiałem Chucka, rozumiałem co nim kieruje. Mając sporo racji, uważał brata za śmieszkującego cwaniaczka, który zawsze wybierze łatwiejszą drogę. No i nie zapominajmy, że obwiniał go o upadek sklepu ojca. Ale teraz facet po prostu ma urażoną dumę i marzy, żeby się odegrać. A chyba najbardziej by chciał, żeby Jimmy nadal roznosił pocztę w jego firmie (albo siedział w pudle)
Oczywiście szkoda biednego Ernesta, ale chyba on sam odetchnął z ulgą, że nie musi już spełniać zachcianek Prezesa.
Kim szanuję mocno, chyba piszę to co odcinek. Wydaje mi się czy ona poszła na siłownię tylko wziąć prysznic? :D
Czyli Jimmy i Chuck idą na wojnę w sądzie. Niby fajnie, ale to się raczej dla obu dobrze nie skończy
No stary, wiadomo, ze drzewo rosnie wolno. Gus nie zatrudnia pierwszego lepszeggo. Rozeznanie, dowiedzenie swojej wartosci etc etc. Takze pierwsze ich spotkanie dla mnie na wieeeeelki plus.
Tak, poszła na siłownię tylko wziąć prysznic, bo spała w biurze, w ubraniu.
Mam też wrażenie, że wzrosła jej tolerancja na przekręty Jimmiego, już tak nerwowo nie reaguje. Chyba docenia to, że to dla niej pozamieniał cyferki.
Ona śpi w biurze bo się przepracowuje, jest perfekcjonistką, miała oddać dokumenty na spotkaniu ale postanowiła je jeszcze poprawiać, w jednej ze scen poprawia ";" na "," itp., ma już wyjść z Jimmim a później decyduje się zostać i jeszcze coś poprawiać... w Breaking Bad mogą być osobno a może wcale nie, Saul mówi coś o dwóch żonach ale to mogła być też bajka, pewnie Kim go zostawiła bo za mocno coś przekręcił albo poszła robić karierę dla Mesa Verde gdzieś dalej i opuściła zadupie ABQ. Niby sama w ostatnim odcinku łapie go za rękę, wspiera ale cały ten ich związek jest jakiś "dziwny" ;)
Kim mówiła, że jest z Nebraski (albo jakiegoś innego stanu :D)
w każdym razie Saul upierał się, żeby "kręcić bułki w Cynabonie w Omaha"
a Ohama jest chyba z Nebraską (czy tam jak się zwie ten stan z którego jest :D) po sąsiedzku
Btw, dziwnie się paczy na postarzone postacie z racji tego, że to dzieje się przed BB :D
No to Fring sobie przetestuje Mike'a. Ten to ma łeb, żeby wymyślać takie akcje jak z tymi tenisówkami :D
Chuck ze swoim Jimmy be good, ok rozumiem punkt siedzenia tej postaci, ale no...Jimmy musi zostać Saulem i uj! :D
Biedny Ernesto...Chuck ty wuju!
W sumie ciężko mi coś napisać, bo wszystko już zostało omówione i bez sensu się powtarzać, więc ogólnie jeno powiem, że odcinek mi się podobał ciut mniej niż poprzedni, ale to ze względu na to, że zwolniono znów z tempem i dynamizmem. Mam nadzieje że wkrótce dojdzie do konfrontacji na linii Chuck-Jimmy. No i oczywiście na rozwinięcie wątku Mike'a.
Oj tam, oj tam, chłopaki są młodsi mentalnie ;) Prawdopodobnie tutaj są po prostu bardziej zmęczeni życiem, w końcu biznes Gusa nie kwitnie jeszcze tak jak w BB, a i robota Mike'a na parkingu wyczerpująca + dodatkowe zajęcia po godzinach do lekkich nie należą. W BB i robota była lżejsza i zmartwień mniej i dzięki produktowi Heisenberga pieniędzy na zabiegi medycyny estetycznej było więcej ;)
Tak, robi. W 1 odcinku tego sezonu siedział w tej swojej budce i rozwiązywał krzyżówkę.
W tym odcinku najbardziej mi się w oczy rzuciły zmarszczki na policzkach Fringa . A może to akurat botoks się wchłonął ;) W końcu to gwiazdy filmowe i jakby co, to wiedzą gdzie co poprawiać ;)
No właśnie stąd się wzięła moja dygresja odnośnie postarzonych postaci :D W sumie jak popatrzeć to tylko właśnie po aktorze grającym Fringa i Tuco widać że przybyło im lat. Mike czy Saul jacy byli tacy są :D
A właśnie, że niestety po obu widać upływ lat. Wystarczy popatrzeć na ruchy Mike'a ;/ Wydaje się taki... zmęczony.