Dwa pierwsze sezony trzymały dobry poziom. Potem niestety, ale zaczyna się ciągnięcie tematu na zasadzie "nie zażyna się kury znoszącej złote jaja"

Bohaterowie popełniają wciąż te same błędy, nie wyciągają lekcji z życia. Twardziele wciąż twardzi z wystudiowanymi minami i pozami (nie jedzą miodu, żują pszczoły), zepsuci cały czas pozostają zepsuci, głupki pozostają głupkami. Naciągane wątki miłosne i dziwne podejście do zaczynania relacji kiedy to kobiety/dziewczyny wciąż zagadują do fajtłapów lub zagubionych chłopców.

Za dużo tam wszystkim uchodzi płazem.

Romantyczny serial, sugerujący, że życie na zachodzie jest takie piękne (chociaż ciężkie), ale widać i ślady lewackie (kowbojki, lesbijki, geje) chociażby przez pojawienie się tej weganki.

Ogólnie - ogląda się dobrze dla widoków. Costner już drażni tym swoim przewracaniem językiem w ustach.