Tacy katoliccy, a na ścianie w więzieniu mieli plakat z Che Guevarą.
Mieli bo im zawiesil scenograf który moze sam nie wiedzial co robi albo zrobil to celowo i zlosliwie - taki ukryty przytyk dla tych co sa w stanie to zauwazyc i zrozumiec jak np. Ty.
W zyciu niekoniecznie musial tam wisiec taki plakat. A po za tym wielu ludzi czasami nie wie co reprezentuje naprawde to co ma lub na sobie nosi. Przykladów dookola nie brak, pewne symbole staly sie elementami ozdobnymi bo ktos jest tak glupi ze nie zna ich genezy albo go to nie interesuje bo "fajnie wyglada".
Moim zdaniem Gerry Conlon nie był do końca katolikiem i to z pewnością on zawiesił ten plakat. Tu mamy dwa spojrzenia na sprawę. Ojca który wierzył do końca w sprawiedliwość i syna który stracił nadzieję po wyroku. Zdaje mi się że jego nadzieja poległa także w spojrzeniu na Boga - scena w której śmieje się z modlitwy ojca. Poza tym był on złodziejem, więc nie możemy mówić o nim jako o porządnym katoliku.
Zasadniczo Irlandczycy postrzegają inaczej neico Che Guevarę niż my. U nas (pomijając całą otoczkę komercyjną) jest on traktowany jako zbrodniarz. Toteż bardzo mnie zdziwiło gdy rozmawiałem ze znajomym z Irlandii (swoją drogą student historii), który powiedział, ze u nich Che Guevara jest zdecydowanie bardziej heroiczną postacią. Zważywszy na czasy, w których rozgrywa się film (IRA, przynależność Irlandii Północnej) nie ma się co dziwić specjalnie, że "bojownik o wolność" widnieje na plakacie...
Katolicyzm to bardziej tradycja konkretnej społeczności, niż przestrzeganie określonych zasad, jak to bywało z każdą religią w dziejach świata.
Che Guevata jest praktycznie wszedzie w Irlandii Polnocnej czczony, na murach grafitti, wizerunki. Dla nich to bohater, rewolucjonista slusznej sprawy. Zbrodniarz? IRA to tez byli zbrodniarze, ale tez wg nich slusznej sprawy. Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.