Pamiętam film z kina w latach 70-tych. W pseudokomunie, wówczas w kinach były grane tylko dobre filmy - oczywiście oprócz dni kina radzieckiego :-)))). Dopiero wczoraj po raz drugi obejrzałem na DVD. Nadal rewelacja. Padło tu gdzieś na forum skojarzenie z "Powiększeniem" Antonioniego. Coś w tym jest...
To prawda, że w okresie późnego PRL-u w kinach grano głównie wielkie dzieła lub przynajmniej bardzo dobre filmy. Jeszcze lepsze można było obejrzeć w DKF-ach (Dyskusyjne Kluby Filmowe). Szmira rzadko się zdarzala. Ale inną sprawą jest, że w XX wieku nakręcono chyba najwięcej najlepszych filmów jakie widziałem. Dlatego chętnie i często do nich wracam.