Autorzy sięgnęli po monumentalne motywy winy, przebaczenia, totalitaryzmu, chrześcijaństwa... Ale one same z siebie nie stworzą wielkiego filmu. Moim zdaniem nie poradzono sobie z nimi. Te motywy trzeba umiejętnie przedstawić, uwiarygodnić przemianę bohatera - bo jest ona główną osią fabuły. Tymczasem przemiana ta kłóći się z prawdą o naturze człowieka, prościej mówiąc żaden psycholog nie spojrzał na scenariusz - nie można wskazywać przemiany z psychopaty na osobę pełną empatii i skruchy, bo takie coś w przyrodzie nie występuje. Dla tak poważnej historii nie godzi się używać tak prostej perspektywy - czarno- białe; dobre - złe.
Historia miała sprawiać wrażenie głębokiej, trwożącej przypowieści - ale jest dość banalna, okraszona tylko mocnymi scenami i słowami, które mają przekonać widza, że ma doczynienia z czymś znaczącym.
Tak więc za rozdźwięk między zamiarami a stanem faktycznym, nie mogę pozytywnie ocenić tego filmu.