Kręcą mnie lata 60-te i bardzo podobała mi się atmosfera tego filmu. Muzyka,
kolorystyka i czar tamtych czasów. Poza tym wyczuwalna chemia pomiędzy
bohaterami mmm... aż zapragnęłam na chwilę wskoczyć w ekran i się z Jenny
zamienić. Ale ten film to nie tylko ładnie zrobiony romans, to mądra i prawdziwa
historia o dorastaniu i o życiu takim jakim jest naprawdę, bez sztucznego słodzenia.
No nie, przesadziłaś i przesłodziłaś. Widać, że atmosfera filmu nie opuściła cię podczas wpisu.
dobre kino choć do "bulu" przewidywalne. I te teksty, rażące infantylnością bohaterów:
"za pięćdziesiąt lat wymrą łacińczycy", "wiesz, że Jezusa zabili Żydzi", "dobrze, że Rosjanie szykują na nas bombę atomową bo jest nuda, bawmy się", "po co studia, wystarczy uroda", " stracisz tam wzrok /na studiach/ i nabawisz się pryszczy".
Po prostu błyskotliwe dialogi, takie "na cztery nogi".
Ale mimo to warto go obejrzeć.