W taki sposób Amerykanie relacjonuja każde zdarzenie; są te glupkowate wywiady przerywane inscenizacja zdarzenia. Zupełnie nie mój klimat. Co gorsza film oparty na faktach - przez prawie godzinę żaden z policjantów nie umiał wcelowac w głowę, nogę ani oponę tych psycholi. A to że żaden czlowiek nie zginął to naprawdę piękne zakonczenie tej paraolimpiady, normalnie monty python!
Dokładnie! 50 gliniarzy i nikt nie trafił w strategiczne miejsce. Spędzają godziny na strzelnicach i marnują patrony. 2 gości wali z kałachów na wolnej przestrzeni, jak Schwarzenegger w Commando. Strzelają, od prawej strony auta czarnego gliniarza, a od lewej powstają dziury z zadziorem do wewnątrz. Czary! Ranny leży i gdy bandyci wracają do banku, nikt nie pojawia się, by go ratować. Po minutach zjawia się Madsen autem, a chyba szukał tak długo kluczyków, które były już w stacyjce. Po wyjściu bandziory trafiają w przypadkowych cywili, którzy od początku akcji nie powinni tam być. SWATy mają problem w korku i mimo sygnaluzacji nikt się nie cofnie. Po minucie dopiero wpadają na chodnik. Potem szef posyła krawężników do sklepu z bronią i sklepikarz uczy gliniarza, że to amerykańskie odpowiedniki kałacha :)
Zabierają zaopatrzenie bez potwierdzeń mówiąc, że burmistrz zapłaci.
Potem płacą menoliwi dyszla za wózek, by dowieźć sprzęt po czasie :) Jeden wielki amerykański gniot jest tutaj komplementem. Filmidło na faktach, a kręcił go amator. Szkoda, że Madsen dał się namówić na występ w tym szicie, bo gra aktorska to nie była.
Sama prawda. To jest film o uniedolności policji i to bardzo słaby, szkoda że żaden "bohater" nie zginął